czwartek, 28 lutego 2019

At the deep end, mayby you'll find something?


Elizabeth Castellan
OKOŁO TYSIĄC LETNIA WAMPIRZYCA || PIERWSZA CÓRA SWEGO PANA || WYSŁANNICZKA PIERWSZEGO || LOJALNA I POSŁUSZNA PONAD WSZYSTKO || TA POŚWIĘCONA PRZEZ WSZYSTKICH || BEZWZGLĘDNY ZABÓJCA || STRACH I TAJEMNICE || NIESZCZĘŚLIWA DUSZA || WIĘCEJ
Dostając od życia wieczność w pierwszej chwili człowiek odczuwa radość. Więcej nie boisz się chorób, starzenia i śmierci. Cieszysz się z nowych możliwości jakie stoją przed tobą otworem, z siły i nowych zdolności. Nikt nie myśli o niebezpieczeństwach czyhających na każdym kroku ani o głodzie, który nie daje chwili wytchnienia. Nikt nie myśli o przyszłości, której w sumie się nie ma. Tak na prawdę nikt w pierwszych momentach po przemianie nie myśli o niczym specjalnym.

Gdy Elizabeth pierwszy raz stanęła przed swoim stwórcą wiedziała, że czeka ją jedynie mrok. W pierwszych chwilach odczuwała strach i nieznane do tej pory oczarowanie. Doskonale pamiętała pierwsze tygodnie u jego boku, gdy była jeszcze człowiekiem. Jak powoli ją to pochłaniało. Wiedziała, że była stracona, że odda mu wszystko co ma. I tak czuła się po przemianie, przepełniona miłością, oczarowana nowym światem w jaki wkroczyła. Szybko otrząsnęła się z zachwytu, gdy raz za razem była wykorzystywana, gdy zrobiono z niej niewolnika. W tedy zobaczyła, że jej życie po śmierci nie jest nic warte. Miała być tym kim od niej wymagano, miała tylko wypełniać rozkazy. W chwilach gdy była sama widziała co ją czeka, pomimo całej siły i wpływów, które otrzymała. Samotność, ból i strach o każdy kolejny dzień. W końcu jednak do tego przywykła, do bycia marionetką w czyichś dłoniach.

Elizabeth ma tysiące różnych masek, które przywdziewa w zależności od potrzeby. Może być bezwzględną i krwiożerczą bestią, może udawać słodką nastolatkę, może cię uwieść lub wyrwać serce. Zrobi wszystko czego się od niej wymaga lecz w tym wszystkim zagubiła samą siebie i to ją w głębi serca przeraża. Nie wie kim chciała by być i nie pamięta jak to było być sobą.

Witam się serdecznie wraz z Elizabeth! 
Pani z dość długą przeszłością i zdecydowanie zbyt wieloma doświadczeniami mi wyszła, ale za łatwo w życiu nie można mieć. Zapraszam wszystkich do wszelkich wątków oraz powiązań, im bardziej skomplikowane tym lepiej :D 
Fc - Nina Dobrev

10 komentarzy:

  1. [Przepraszam! Naprawdę, kurde, umknęły mi te informacje, tak byłam zaaferowana kartą i postacią, jeszcze raz przepraszam :(
    Ale też dziękuję, że ten jeden raz mi odpuścisz :p
    Co do księgi, to jest to rzecz, którą chce posiadać głównie rodzina jej ojca, a Sophie ma ją jedynie zniszczyć, bo to zła rzecz jest i nie powinna istnieć, więc wraz z siostrą bliźniaczką będą jej szukać. Każda z dziewczyn jest podzielona na dobrą i złą stronę, więc może być ciekawie, ale jeśli coś, to Elizabeth zawsze może też dorzucić jakieś swoje trzy grosze, chodźcie na wątek :)]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  2. [Bo z tą księgą jest tak, że ona ważna jest dla czarowników (tutaj chyba plan jeszcze musimy ostro dopracować z autorką siostry Sophie :p), ale podoba mi się opcja, że Elizabeth chciałaby jej pomóc, a Sophie jak zawsze potem mogłaby źle na tym wyjść, bo to takie łatwowierne (chyba) jest, że ojeju. Ogólnie, to niektóre wampiry chyba mogą wiedzieć o istnieniu takiej księgi, ale ogólnie to nikt nie wie tak na prawdę co się z nią stało i gdzie ona jest, więc tu się pojawia zagadka do rozwiązania :D]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dalej walczę z zakładką "więcej", dzięki której się powinno wszystko wyjaśnić, ale jak na razie, wszystko co trzeba wiedzieć o Charlim, to to, że miał być tylko "kopią zapasową" dla przetrwania sabatu, a to jego brat od dziecka był przygotowywany do zostania liderem. Tylko, że jego śmierć trochę wywróciła wszystko do góry nogami, a Charlie nie chce i nie czuje jakby się nadawał na to stanowisko.
    Przychodzę do Elizabeth, bo mój pan prędzej czy później wpadnie na trop tego, że jego brat nie jest tak do końca martwy jak wszystkim się wydaje i może będzie szukał wampira(choć prawdopodobniej wampirzycy), która go przemieniła. Może to sama Elizabeth była tą kobietą, która zawróciła jego ułożonemu bratu w głowie, a jeżeli nie, to może przynajmniej pomogła Charliemu znaleźć tego kto to zrobił. ]

    Charlie H.

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Na pewno było by ciekawie, jeżeli Theo faktycznie zakochałby się po uszy, poświęcił tak naprawdę swoje życie, moc i całe dziedzictwo dla kobiety, która zaraz po tym kopnęła go w pupę. Tyle, że jeżeli była by to Elizabeth, to nie ma co liczyć na przyjazne relacje miedzy nimi, bo w oczach Charliego podsumowując ewentualne działania Liz to: okłamała ona i złamała serce jego bratu, zabiła go i przy okazji spaprała Charliemu jego całkiem przyjemne i ułożone życie - To by oznaczało wojnę.
    Jeżeli by to nie była ona, to mogli by spokojnie współpracować i Hamilton raczej spodziewa się, że w którymś momencie będzie oczekiwała czegoś w zamian, a on do zaoferowania co nieco ma, tylko, że on potulnym koteczkiem też nie jest i nie da sobie w kaszę zbytnio dmuchać. ]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  5. [ W sumie nie zastanawiałam się jeszcze, w jaki sposób Charlie dowie się o tym, że jego braciszek zrobił go w trąbę świadomie, więc równie dobrze mógłby dowiedzieć się poprzez Liz. Mógłby zorientować się, że ma kogoś na ogonie, a w czasie konfrontacji np dotknął by bransoletki, którą Elizabeth dostała od jego brata i zachowała przez sentyment. Dzięki dywinacji (naprawdę muszę dokończyć te zakładki) zobaczyłby coś co na pewno by zostawiło ze sporą ilością pytań, na które chciałby uzyskać odpowiedzi zanim przejdzie do rękoczynów. Poza tym głupi nie jest i raczej by tak starej wampirzycy za skórę starał się nie zachodzić dopóki nie posiada pełni mocy, którą mógłby mieć. Myślę, że to nam w sumie ustawia wątek i chyba można zaczynać, chyba, że masz coś jeszcze do dodania. ]

    Chalie

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla Charlesa Walterville miało być tylko kolejnym przystankiem w jego niekończącej się podróży. Chciał napić się w starym lokalnym barze, ocenić jego obskurność i czystość w porównaniu do podobnych mu miejsc, które zdążył odwiedzić po drodze. Chciał posłuchać lokalnych legend sprzed wieków, czy najświeższych informacji z najlepszego źródła - prosto z ust kelnerki z lokalnego baru mlecznego. Chciał zabawić tu noc, dwie, maksymalnie tydzień, jeżeli jedna z tutejszych dziewcząt wpadła by mu bardziej w oko, by później ruszyć do kolejnego podobnego temu miasteczka napotkanego na dalszej drodze.
    Mijał jednak już trzeci miesiąc jego pobytu tutaj, a przypadkowe spotkanie sprawiło, że naprawdę zastanawiał się nad dłuższym pozostaniem w tym dziwnym miasteczku. Zdecydował się nawet zamienić pokój hotelowy na maleńkie mieszkanko, choć nie podpisywał wynajmu dalej niż na najbliższy miesiąc. Dalej obawiał się, że stworzony przez niego amulet miał jakieś furtki, o których nie wiedział, przez które jego rodzina mogła by go w końcu namierzyć i siłą zaciągnąć z powrotem do rodzinnego Manchesteru.
    Nie był też na tyle głupi, by podpisywać cokolwiek własnym nazwiskiem, dlatego też gdy przyszedł do baru odebrać paczkę dla pana Stevensona, a barman pokręcił jedynie głową, niechętnie spróbował ponownie - tym razem swoim prawdziwym imieniem. Zaklną cicho pod nosem na kuzyna, który najwyraźniej nie potrafił wykonać najprostszego polecenia. Liczył tylko na to, że udało mu się nie pomylić księgi, o którą prosił, a rodzinka nie wpadnie zbyt szybko na jego trop i nie będzie musiał się wynosić z tego miasteczka. Otrzymawszy paczkę zajrzał pobieżnie do środka, z pozoru wszystko się zgadzało, lecz nie zamierzał pokazywać czegoś tak cennego w miejscu rojącym się od nadprzyrodzonych. Wciskając paczkę pod pazuchę jeansowej kurtki spojrzał przelotem na salę. Może wróci tu później napić się drinka, jednak na razie nie planował paradować w takim towarzystwie z jednym z rodzinnych grimuarów, który wcale nie powinien opuszczać murów rodzinnej posiadłości, a co dopiero lecieć poleconym na inny kontynent.
    Po wyjściu z baru, czuł wyraźnie na sobie czyjeś oczy. Nie była to tylko paranoja związana z dzierżeniem tak cennego przedmiotu. Z każdym dniem przybliżającym go do inicjacji, rosła nie tylko jego moc magiczna, ale także coraz silniej i trafniej odczuwał zbliżające się niebezpieczeństwo, a cichy stukot damskich butów, który towarzyszył jego plecom stanowczo zbyt długo, z całą pewnością zwiastował kłopoty. Klika bezsensownych zakrętów, prowadzących znów na tą samą prostą drogę utwierdziły go w przekonaniu, że i tym razem się nie mylił. Skręcił jeszcze raz, znikając kobiecie na moment z oczu. Prostym zaklęciem stworzył iluzję dźwiękową jego dalszych kroków, podczas gdy on sam zatrzymał się w jednej z zacienionych bram budynku. Poczekał spokojnie, aż jego oczom ukazała się zgrabna brunetka. Szybko rozpoznając w niej wampirzycę rzucił kolejne zaklęcie, które tym razem miało na celu wywołanie u kobiety silnego bólu głowy uniemożliwiającego potencjalny atak. Chwycił ją mocno za nadgarstek, by wzmocnić efekt zaklęcia, ale i uniemożliwić potencjalną ucieczkę.
    Nagle poczuł jednak coś, czego się nie spodziewał. Wraz z lekkim uderzeniem prądu pochodzącym z jej bransoletki, jego oczom ukazały się pewne obrazy. Zbyt szybkie i niewyraźne, by mógł skupić się na czymkolwiek, jednak sprawiły, że Charlie puścił brunetkę i cofnął się o krok by przetrawić to co zobaczył. Dopiero teraz przyjrzał się kobiecie, porównując detale jej twarzy z wcześniej ujrzaną wizją. Pokręcił delikatnie głową z niedowierzaniem zanim zdążył zaakceptować wszystkie fakty.
    - To ty... - Zacisnął usta w wąską linię, czując, jak zaczyna mu się robić gorąco. - Zabiłaś go...

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy tylko go puściła uspokoił oddech i rozmasował palcami gardło, nie spuszczając wampirzycy z oczu. Była silna, a co za tym idzie za pewne też stara. Nie miał sporego doświadczenia z wampirami, czasami spotkał jednego czy parę w jakimś barze, jednak mógłby przysiąc, że w całym Manchesterze było ich mniej niż w tym maleńkim miasteczku. Przeważającą grupą nadnaturalnych, z którymi miał do czynienia przez większość życia były czarownice, ich dramaty i spory, choć jego zdaniem magiczna kuzyneczka przechodząca burzliwie przez okres dorastania, była bardziej niebezpieczna niż całe stado pijawek. Kobiety zwykły mieć to do siebie, by nadużywać tego co miały pod ręką pod wpływem emocji, a ta stojąca przed nim, oczywiście poza przygwożdżeniem go do ściany, zdecydowała się go jednak puścić. To pozwalało mu wysunąć teorię, że nie miał do czynienia z egzemplarzem kompletnie pozbawionym uczuć - informacja, którą warto było zapamiętać i w przyszłości wykorzystać.
    - Tego pragnął?- Zaśmiał się tylko żałośnie lekko kręcąc głową. - Mój brat w życiu nie zrobił by czegoś takiego... - Czuł jak dosłownie gotowała się w nim krew. Obraz umierającego brata wyrył się w jego głowie tak dokładnie i niespodziewanie, że miał wrażenie, jakby przeżywał to wszystko na nowo, jakby dopiero co znów się dowiedział. Pierwszy raz od prawie dwóch lat zobaczył jego twarz i naprawdę poczuł jego obecność. - Nigdy nie zostałby tobie podobnym potworem... - Mózg mimowolnie wykonywał z tle swoją matematykę. Choć nie chciał przyswoić tego do wiadomości, to prawie wszystko co mówiła nabierało sensu. Obecność, którą wyczuł zdecydowanie pochodziła z bransoletki, której dotknął. Mimowolnie spojrzał na biżuterię dziewczyny - zdecydowanie damska. Nie było to żadne trofeum zabrane z martwego ciała. Prezent? Pytanie zabrzęczało w jego głowie. Zabrzmiały też ostatnie słowa Theodora nagrane na poczcie głosowej, którą odsłuchał dziesiątki razy, której nie pokazał nikomu, i która ostatecznie wylądowała wraz z telefonem na dnie rzeki w obawie o odnalezienie przez rodzinę.
    Postąpił kilka kroków zbliżając się do wampirzycy by spojrzeć jej prosto w oczy. Ciągle miał ochotę połamać jej wszystkie kości i obserwować jak zrastają się na nowo, za to co zrobiła jego bratu. Nie ważne, czy wedle jego woli - to ona go zabiła, nawet jeżeli odrodził się jako wampir. To jej decyzja pozbawiła go brata i wolnego życia.
    W tym jednak momencie ważniejsze było dla niego usłyszenie odpowiedzi, które tylko potwierdziły by to, co już wiedział, lecz nie chciał zaakceptować.
    - Theo nie miał powodu... - By zakończyć swój żywot? Zakuło go na tyle, że nie potrafił dokończyć zdania. Kłamał. Doskonale rozumiał motywację brata, choć zrozumiał to dopiero odczuwając to na własnej skórze. Tytuł przyszłego lidera sabatu nosił zaledwie rok. W dodatku spędził go z dala od apodyktycznej rodziny, z którą Theodore spędził prawie dwadzieścia pięć lat.
    Wypierał to. Chciał usłyszeć od niej, że powód był inny; że ta bransoletka była dowodem na to, że to ona go do tego zmanipulowała. Chciał usłyszeć, że to jej wina, by móc znaleźć kozła ofiarnego i móc dalej po cichu wmawiać sobie, że przeznaczona mu przyszłość wcale nie jest tak zła, by dokonać żywota próbując jej uniknąć.

    [Wybacz jeżeli wyszły flaki z olejem, jak mówiłam wszystko boli, mózg nie działa, czas umierać ]
    C.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Miałam małe problemy techniczne z odmawiającym współpracy laptopem, a wczoraj jeszcze mnie mój internet w wała zrobić postanowił, ale sytuacja opanowana. :D
    Wątek dla Pana wilczka jest już na etapie końcowym, bo zmieniłam koncepcję, ale myślę, że dziś jeszcze na spokojnie skończę, chociaż nie jestem z niego zadowolona... ale to jakiś kryzys twórczy chyba mam.
    Ale! Ja bym tu coś z Elką jeszcze odpierniczyła i tak sobie myślę i kombinuję, że może by im strzelić coś na kształt "przyjaźni"? Bo mam wrażenie, że Ankę to wszyscy na stosie chcą spalić, ale z Castellan chyba mogłaby się dogadać.:D]

    Anka - skakanka

    OdpowiedzUsuń
  9. [Cześć! Dziękuję serdecznie za powitanie i tak miłe słowa na temat treści karty, a także kreacji samego Lysandera. Przyznam zupełnie szczerze, iż frakcja łowców wydawała mi się najbardziej atrakcyjną na tle pozostałych. Nie będę również ukrywać, że szybciej znalazłabym połączenie z Sethem, ponieważ po zapoznaniu się z kartą Elizabeth nie przyszedł mi do głowy żaden interesujący pomysł. Niemniej jeśli jednak uległoby to zmianie, to wówczas wrócę, by go zaprezentować.]

    Lysander Vance

    OdpowiedzUsuń
  10. [Konkretna babeczka, razem z Loganem mogliby stworzyć naprawdę wybuchowy team :D Baw się dobrze i bardzo dziękuję za miłe słowa pod kartą wraz z samym powitaniem :)]

    Logan W.

    OdpowiedzUsuń