środa, 6 marca 2019

You know I act like it doesn't hurt


Charles Hamilton
heir to the throne
Mancunium Coven
Manchaster → Harvard → Walterville
czarownik starej i czystej krwi
    
    Momentalnie podniósł się do siadu, czując kropelki lodowatego potu spływającego po rozgrzanym karku. Nagłe ukłucie w sercu przebudziło go z koszmaru, który tej nocy wydawał się wyjątkowo realny. Dysząc ciężko opuścił nogi z łóżka i przejeżdżając dłonią po mokrej szyi ,spojrzał na mocno oświetlający pokój księżyc. Chwytając koszulkę ruszył w stronę łazienki, czując kojący chłód drewnianych paneli na bosych stopach. Jednak to dopiero lodowata woda, którą obmył twarz, pozwoliła mu z całą pewnością stwierdzić, że w pełni się obudził. Wciąż jednak nie opuszczało go silne uczucie niepokoju, któremu jak na ironię towarzyszyło dziwnie przyjemnie mrowienie, zdające się milimetr po milimetrze przeszywać jego ciało. 
Powolnym krokiem wrócił do pokoju i usiadł na łóżku czując jakoby każdy gwałtowniejszy ruch groził rozpadem jego ciała na milion kawałków. Budzik na nocnym stoliku wyraźnie wskazywał na dwadzieścia minut po godzinie trzeciej, jednak i tak sięgnął po telefon, którego mrugająca dioda informowała o nieodebranej wiadomości. 
      "Wybacz Charlie."

   Mija rok od śmierci śmierci Theodora, a on dopijając trzecie piwo leniwie spogląda na mecz emitowany na starym telewizorze wiszącym nad barem, sprawdzając godzinę. Tym razem zamówił szklankę whisky, by po chwili pod nosem wznieść cichy toast ku pamięci brata.
   Choć bardzo chciał, i tym razem nie wrócił na te okazję do domu. Nie pojawił się także na pogrzebie. W ostatniej chwili zwrócił bilety lotnicze, wiedząc, że przy tak zaborczej rodzinie nie udałoby mu się wykorzystać powrotnego. Nie spojrzał w oczy słabnącemu ojcu, którego ulatująca moc, każdego dnia po trochu napełniała jego żyły. Nie dał matce nawet szansy rozpoczęcia monologu, który miałby wpłynąć na jego decyzję. Nie spotkał się też ze swoją nową narzeczoną, która dopiero co straciła status przyszłej bratowej.
    Wrócę. Tak przynajmniej obiecuje w listach, które czasami wysyła, bo telefon już dawno zdążył zmienić. Jeszcze nie teraz. - nie wpakuje się prosto na przyśpieszony i zintensyfikowany kurs na dobrego następcę. Zdążę. - Spojrzeć ojcu w oczy, wysłuchać matki i grzecznie wytłumaczyć narzeczonej, że nigdy w życiu się z nią nie ożeni. Miał w końcu jeszcze czas, a przynajmniej te dwa lata wolności, które pozostały mu do dwudziestych piątych urodzin.
I'll be good, I'll be good
For all of the times I never could

odautorsko // Sprzedamy komuś chętnie nie do końca martwego brata, możemy oddać siostrę. Szukamy także sabatowego "rodzeństwa" i przymusowej narzeczonej. Oddamy komuś serduszko, a komuś chętnie obijemy mordkę. Szukamy troszkę sensu życia i nieistniejącego rozwiązania, by uciec przed odpowiedzialnością. Pod pierwszym cytatem ukrywa się link.
fc:Chris Wood // Druga postać →

15 komentarzy:

  1. [Podglądałam. Zakocualam się. Anka też by mogła. :3]

    Annabelle

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Witam cię serdecznie w naszym gronie!
    Charles jest bardzo ciekawą postacią, taką troszkę tajemniczą przynajmniej dla mnie, bo go do końca rozgryźć nie mogę. I to wszystko uzupełnia świetne zdjęcie i ładnie wyglądająca karta. No i co raz większe nam się robi grono magicznych osób na blogu ;D

    Życzę Ci jak najlepiej spędzonego czasu w naszym gronie oraz samych porywających wątków! :) ]

    Seth i Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  3. [Przydałby sie ktos, kto by to moje dziewcze zbawił. Dostrzegł w niej jakaś iskierkę nadziei i ocalił, zanim sama siebie zniszczy. Starczy mu na to sily? Bo jak tak to biorę! :D
    I tez jestem za tym, zeby się już znali, chociażby przelotem. Skoro miał epizod z czarną magią to może poznali się przez jej ojca? Mógłby u niego sie jej uczyć czy coś może?:3]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Okej teraz już co nie co rozumiem i tym bardziej jego historia wydaje mi się bardzo ciekawa. A co do pomysłu, że to ona stoi za przemianą jego brata, to jestem na tak jeśli w ich historii nie byłoby jakiegoś większego romansu, bo jakby jej stwórca (Pierwszy) się dowiedział to by miała solidnie przechlapane. Ale zawsze mogła mu zawrócić w głowie bez wdawania się w coś więcej i mogła go przemienić jeśli tego chciał. Bo mimo, iż Elizabeth może wydawać się odrobinę bezduszna to ma jedną zasadę, której stara się nie łamać, nie przemienia kogoś bez czyjeś wyraźnej chęci/zgody ;)
    Ewentualnie jeśli bardziej Ci odpowiada drugi pomysł, z tą pomocą to też jestem na tak. Choć pewnie Elizabeth z czasem będzie chciała coś w zamian :D ]

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  5. [O! Idealnie! Ja właśnie tak myślałam, żeby się troche nad nią juz niedługo poznęcać, zeby zaczęła odczuwać skutki praktykowania złej magii, jakieś koszmary, omdlenia, ogólnie, zeby strasznie osłabła, ale oczywiście bawet wtedy: Nie no luz, wszystko jest w porządku. Aż w końcu osłabła by na tyle, ze straciłby moc i wpadla w ręce łowców, jakiegoś odlamu jej rodu, ktory dalej chce ją zabić. No ogólnie w jakies spore klopoty, gdzie bedzie praktycznie bezbrobna.
    Teraz tylko pytanie, czy cis wcześniej między nimi bylo? Czy tą relacje zaczynamy od zera i tylko się znają z przeszlosci, kiedy to razem szaleli peaktykujac czarna magię, a pozniej się rozeszło kazde w swoją stronę?]

    Aneczka

    OdpowiedzUsuń
  6. [ W sumie to niech to będzie ona :D Tak sobie nad tym wszystkim myślałam i może nawet Elizabeth by coś czuła do jego brata, przemieniła by go na jego prośbę, ale zorientowała by się, że Pierwszy coś podejrzewa, więc dla dobra Theo wmówiła by mu, że jednak nic do niego nie czuje, że tylko się nim zabawiła żeby zniknął i żeby nic mu nie groziło przez to, że się z nią zadawał. Ona pewnie by miała do siebie o to wszystko żal... No i jak się z Charlim spotkała z twarzą w twarz... pewnie było by sporo emocji :D
    Poza tym podoba mi się możliwość takiego trudniejszego wątku, gdzie Liz nie będzie za bardzo lubiana ;) No i miałabym przy okazji ciekawe powiązanie i w przyszłości wątek jeśli ktoś by twojego brata przejął :D
    Tylko teraz jakby na siebie wpadli? Całkiem przypadkiem, na przykład Liz usłyszała by jego nazwisko i szybko skojarzyła fakty, mogła by twojego pana zacząć z czystej ciekawości obserwować co on by w końcu wyczuł gdyby zbliżyła się zbyt blisko. Mógłby się z nią skonfrontować czego od niego chce i dlaczego go śledzi?

    Chyba, że masz inny pomysł to słucham cię uważnie :D ]

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  7. [ To wszystko mi jak najbardziej odpowiada :)
    Chciałabyś zacząć, czy ja mam rozpocząć ? ]

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  8. Elizabeth siedziała w barze popijając szkocką. Piła ją bardziej dla smaku, już dawno temu zauważyła, że alkohol nie ma na nią żadnego wpływu. Siedziała w rogu przestronnej sali obserwując w ciszy wszystkich zebranych. Wyczuwała, że nie jest jedynym wampirem pod tym dachem, że trzy stoły dalej siedzą wilkołaki. Czasem się zastanawia co w sobie miało to miasto, że przyciągało do siebie tak wiele różnorodnych istot. Ona sama u boku Pierwszego spędziła w tym miejscu setki lat, raz opuszczając miasto i ponownie do niego powracając. Jej stwórca twierdził, że ta ziemia jest przesiąknięta potężną magią. Elizabet nie wiedziała, czy to prawda, czy też nie. Wierzyła jednak stwórcy, że to miejsce może być wyjątkowe. Dla niej to było wręcz coś osobistego.
    Zamyśliła się na krótka chwilę wracając wspomnieniami do swojego ludzkiego żywota. Do dni kiedy wydawało jej się, że jest szczęśliwa, dni kiedy beztrosko się śmiała i uśmiechała. W tedy to miejsce wyglądało zupełnie inaczej, nie miało swej nazwy, a w okolicy znajdowało się tylko kilka domostw. Każdy żył w spokoju zajmując się swoim kawałkiem ziemi. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że po ziemi stąpa potwór, który może zmienić ich życie na znacznie trudniejsze.
    Elizabeth doskonale pamiętała, gdy ON zjawił się w ich wiosce. Niezwykle przystojny, zbyt pewny siebie, zbyt odjechany od ich rzeczywistości.
    Wszystko zaczęło się zupełnie niewinnie, osiedlił się nieopodal jej osady wraz ze swoimi ludźmi. Rozmawiał z innymi mieszkańcami, zdobywał ich zaufanie i później szacunek dzięki swej wiedzy i udanym próbom rozbudowy osady. Wydawało się, że mógł spełnić każdy sen, że wszystko nabrało tempa. Każda dziewczyna w wiosce starała się o jego względy, jednak on był całkowicie na to obojętny. Elizabeth wtedy nie zdawała sobie sprawy, że jego uwaga skierowana była na nią. Dopiero później ludzie zaczynali pojmować, że jest czymś w rodzaju demona, nasieniem zła. Co raz częściej ludzie tajemniczo znikali, lub znajdowano ciała naznaczone jedynie śladem kłów. Później zaczęto mu składać ofiary, oddawano córki by reszta dzieci była bezpieczna... Elizabeth szybko podzieliła ten los, bo ważniejsza była ochrona jej braci. Tamtego dnia rozpoczął się jej koszmar, który trwać miał wieczność.
    Z zamyślenia wyrwało ją czyjeś nazwisko. Dość szybko otrząsnęła się z odrętwienia i zaczęła rozglądać w poszukiwaniu właściciela owego nazwiska. Hamilton... Nie chciała wierzyć, że... że znowu się tu pojawił, mimo wszystkiego co mu uczyniła. Bransoletka, która spoczywała na jej nadgarstku, zaczęła niemiłosiernie jej ciążyć. Jednak, gdy dostrzegła mężczyznę, który przedstawił się tym nazwiskiem, nie ujrzała tego którego oczekiwała. Ściągnęła brwi uważnie przypatrując się ciemnowłosemu. Nie był wampirem, nie był też Theodorem. Elizabeth nigdy nie pytała o jego rodzinę, więc nie miała pojęcia, czy miał brata, czy nie.
    Obserwowała go znad swojego drinka póki ten nie podniósł się z zamiarem opuszczenia baru. Elizabeth niesiona ciekawością, opuściła lokal chwilę po nim. Musiała się upewnić, że nie miał nic wspólnego z Theodorem.

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  9. Była na siebie wściekła, że dała nabrać się na taką sztuczkę. Była na to sporo za stara i mogłaby wyczuć, że coś jest nie tak, jednak była zbyt zafascynowana śledzonym mężczyznom. Gdy poczuła ból głowy i silny uścisk na nadgarstku, z jej gardła wydobyło się krótkie warknięcie. Potrzebował czegoś silniejszego aby ją zatrzymać. Gdy czar ustał w mgnieniu oka złapała mężczyznę za gardło i przycisnęła go muru kamienicy. Jej oczy momentalnie pociemniały, a z ust wystawały ostre niczym brzytwa kły. Przyglądała się nieznajomemu przez krótką chwilę, zdawał się podobny do Theodora.
    Jego słowa utwierdziły ją w przekonaniu, że ma do czynienia z bratem Theo.
    Ściągnęła brwi i niespiesznie odsunęła się od bruneta. Jak nie jeden Hamilton to drugi zjawia się stwarzając potencjalne problemy. Elizabeth nie chciała powtórki z historii. Wiedziała, że nie może pozwolić żadnej osobie się do siebie zbliżyć. Konsekwencje tego mogły być destrukcyjne dla obu stron, a Elizabeth nie chciała mieć na sumieniu kogoś kto pokładał w niej jakiekolwiek nadzieje.
    - Nikogo nie zabiłam, czarowniku. - mruknęła krzyżując ręce na piersi. Widocznie Theo nie wrócił do swej rodziny i nie pochwalił się tym kim się stał. Elizabeth żałowała, że go przemieniła. Każdego dnia pluła sobie w brodę, że nie powstrzymała się. Dała ponieść się cichej nadziei na lepsze jutro. Jakże naiwna była. Pierwszy nigdy nie wypuści jej ze swych dłoni, a ona nie miała prawa planować sobie życia z kimkolwiek innym. Była tylko jego marionetką.
    Codziennie zastanawiała się jak radzi sobie Theodor, jednak szczerze wierzyła, że lepiej było go stąd odesłać, złamać mu serce. Wolała żeby ją nienawidził niż stracił życie za to, że źle ulokował swoje uczucia.
    - Chyba nie miałeś dobrych kontaktów ze swoim bratem skoro o niczym ci nie powiedział. - prychnęła. Jeszcze teraz przyszło jej się tłumaczyć za niego. - Ostatni raz, gdy go widziałam... Theo żył. Ja go jedynie przemieniłam, ale sam tego pragnął. - Wyjaśniła pokrótce. Miała nadzieję, że obejdzie się bez szczegółowych wyjaśnień. Nie chciała zdradzać co łączyło ją z mężczyzną, nikomu nie mogła ufać i wolała się nie wygadać komuś podstawionemu przez Pierwszego. Mimo, iż była mu wierna i zawsze posłuszna, musiał ją kontrolować, jak wszystko zresztą.
    - I lepiej zważaj na słowa. Niektórzy w tym mieście nie są tak mili i wyrozumiali jak ja. - dodała przechadzając się przed nim. Mogła by go z łatwością rozszarpać, ale w końcu to był brat Theo. Pewien sentyment zawsze pozostaje.

    Liz

    OdpowiedzUsuń
  10. [Z tym nie marnowaniem czasu, to trochę jednak będą musieli zmarnowac, bo Anka jest teraz chyba w najmroczniejszym miejscu. Konflikt z siostrą, a do tego jeszcze sobie znalazla za kompana wampira bez człowieczeństwa, więc on dodatkowo jeszcze ciągnie ja w dół, więc w sumie mogę skiaoo stwierdzić, że Charlir pojawi się znow w jej zyciu w idealnym i chyba już nawet ostatecznym momencie, żeby ja uratować.<3 btw. tylee gifów do powiązań już dla nich mam! :D
    A zaczęłabym może jednak od tego pierwszego, przypadkowego spotkania, gdzie Anka może nawet nie do konca będzie zadowolona z tego, że go widzi, bo vis tam do niego zaczęła czuć i jak się okazuje jej czarne serduszko nie do końca o nim zapomniało, a to nieco komplikuje jej plany. Co myslisz?]

    OdpowiedzUsuń
  11. [No tak też właśnie myślałam, żeby zacząć z pierdolnięciem.:D Chociaż jeszcze przekminiłam, że jakby to jednak nie bylo ich pierwsze spotkanie (podczas niego mogłaby mu powiedzieć, że generalnie to niech się trzyka od niej z daleka itp., itd.) to, mogłaby przyjść do niego wręcz blagajac o pomoc, bo coś poszloby nie tak podczas jakiegos zaklęcia, może nowoorleańscy przodkowie postanowili ją ukarać i teraz milion goosow w głowie i ogólnie czuje się jakby ją od środka rozdzierano i palono żywym ogniem? ]

    OdpowiedzUsuń
  12. Elizabeth przyglądała się mężczyźnie, widziała jak bije się z własnymi myślami, trawi gorzką prawdę którą usłyszał. Być może nie tego się spodziewał, być może podejrzewał, że z jego bratem stało się coś innego. Potrafiła zrozumieć jakiej tragedii doświadczył, a to co usłyszał mogło go zaboleć jeszcze mocniej niż faktyczna śmierć brata. Domyślała się też, że w jego głowie mogło pojawić się wiele pytań. Mogła mu udzielić wiele odpowiedzi, ale zdecydowanie nie tu.
    Była drugim najpotężniejszym wampirem stąpającym po ziemi, nie łatwo było ją załatwić, czy chociażby zaskoczyć. Jednak jedna istota szczerze ją przerażała i nawet Elizabeth musiała ostrożnie dopierać słowa i dwa razy zastanowić się za nim coś uczyni. Mimo, iż cieszyła się ogromnym szacunkiem Pierwszego, była jego ulubienicą to nawet jej w pełni nie ufał. Nie chciał by jego własność robiła coś za jego plecami. Nie raz Elizabeth przyłapała kogoś kto ją śledził, dlatego też nie mogła w takim miejscu swobodnie rozmawiać o Theodorze. Oboje przypłacili by to życiem.
    Wampirzyca zmarszczyła brwi i w ułamku sekundy znalazła się tuż przed czarownikiem. Jej oczy znów pociemniały.
    - Nigdy nie waż się mówić o nas jak o potworach. - wycedziła. Na tym punkcie była nieco przeczulona. Owszem nie była święta i zrobiła w życiu wiele paskudnych rzeczy, choć głównie za wolą Pierwszego. Mimo wszystko nie usprawiedliwiała się, nie wypierała się zła, które nie raz siała. Otwarcie przyznawała, że uczyni wszystko co jej rozkaże. Zabije, będzie nękać... Stanie się czyimś koszmarem. Przywykła do noszenia najróżniejszych masek, czasem zatracając się we własnych kłamstwach i zapominając kim tak naprawdę jest. Przy Theo miała wrażenie sobie przypominać, mogła być bardziej sobą. I pomimo zła, które ona lub inne wampiry wyrządzały, nie była w stanie pomyśleć o swoim gatunku jak o potworach, nocnych monstrach, które nękają żywych.
    - To wasza magia stworzyła takich jak my i wierz mi, że nie każdy miał wybór jak twój brat. - dodała odsuwając się od bruneta. Zdawała sobie sprawę, że wampiry są jedynymi z najbardziej potępianych istot na świecie. Źle oceniane i niezrozumiane. Westchnęła cicho i rozejrzała się wokół jakby za chwilę ktoś miał wyskoczyć zza rogu.
    - Jeśli chcesz porozmawiać o swoim barcie to na pewno nie tutaj. I mam nadzieję, że znasz zaklęcie wygłuszające. - tutaj nic nie mógł wskórać, lecz w zamkniętym pomieszczeniu mógł coś wskórać by nikt ich nie podsłuchał. - Znam odpowiednie miejsce. - dodała powoli kierując się ku wyjściu z zaułka. Nie słysząc kroków za sobą, przystanęła i zerknęła przez ramię. - Chodź, nie gryzę. - dodała ponownie ruszając. Więcej się za siebie nie obejrzała. To była jego decyzja, czy zechce dowiedzieć się czegoś więcej o swoim bracie czy też nie. Choć jej odpowiedzi mogły być kuszące, bo z tego co zauważyła raczej nie wiele wiedział o swoim bracie i o tym co przeżywał.

    [Wszystko jest super ^^ ]
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  13. Miała wrażenie, że kompletnie straciła kontrolę nad własnym życiem; zdawało się ono przeciekać przez chude palce, chociaż usilnie zaciskała kościste dłonie w pięści… zupełnie jakby miało to jej w jakikolwiek sposób pomóc. Wiedziała jakie ryzyko niesie za sobą ten rodzaj magii, ale przez lata zdawała się nie zwracać na ewentualne konsekwencje najmniejszej nawet uwagi. Nie myślała o tym co może przynieść jutro, dopóki była pewna, że jutro nadejdzie. Ale teraz… teraz już tej pewności nie miała. Teraz powoli zaczynały dopadać ją wszystkie grzeszki z przeszłości, a przodkowie postanowili udowodnić jej, że nie jest w stanie udźwignąć tyle ile chciała. A może przed przeznaczeniem nie da się uciec? Może nie tak łatwo jest oszukać śmierć? Może nie wywinęła się z jej trupio bladych łap, a jedynie kupiła sobie odrobinę czasu? Bo w tym właśnie momencie czuła się właśnie tak jakby umierała. Bardzo powoli i bardzo boleśnie.
    Stara księga stanęła w płomieniach, kiedy drobna blondynka już niemal całkowicie bezsilna upadła na kolana z rozdzierającym gardło krzykiem, będącym faktycznym dowodem na ból jaki w tym momencie czuła. Fizyczny ból wręcz rozrywający od środka, a do tego chaos… przeraźliwy, uniemożliwiający jasne myślenie i trzeźwe spojrzenie na sytuację. Powinna była wiedzieć, jakie skutki mogą płynąć z igrania z drugą stroną. Ale z drugiej strony… czy ojciec nie wpoił jej tego by działać bez względu na wszystko? Czy nie uczył jej, aby wykonać powierzone zadania nie bacząc na to kogo i jak mocno krzywdzi? Nawet jeśli miałaby przez to stracić własną duszę. Działała tak przez lata. Jak pozbawiony emocji i ludzkich odruchów robot, jednak ostatnio coś się zmieniło. Przypadkowe spotkanie, podczas którego starała się być obojętna, a jednak w żaden sposób nie potrafiła zignorować tego drobnego faktu, że kiedy tylko spojrzała w jego oczy, jej mogłoby się wydawać skamieniałe serce przyspieszyło nieco swój rytm… Nie wiedziała nawet kiedy znalazła się pod jego kamienicą, działała impulsywnie, bez namysłu, wręcz desperacko szukając pomocy. A na ich obojga nieszczęście, był On w tym momencie chyba jedyną osobą, do której mogłaby się zwrócić. Chociaż jeszcze kilka dni temu kazała mu, delikatnie mówiąc, trzymać się od niej z daleka. Przez chwilę, między bolesnymi spazmami wstrząsającymi jej ciałem, w jej głowie pojawiła się myśl, by zawrócić… Zupełnie, jakby nawet w takim momencie była zbyt dumna na to, by kogokolwiek o cokolwiek prosić. Żeby przyznać się do tego, że jest słaba.
    Uniosła głowę słysząc znajomy głos. W panującym dookoła półmroku odszukała jego twarz, przestąpiła kilka chwiejnych kroków w stronę czarownika, ignorując powarkiwanie jego czworonożnego towarzysza – Charles… - szepnęła cicho i łapiąc jego ramię wbiła spojrzenie prosto w jego oczy – Pomóż mi. – już nawet nie prosiła. W jej łamiącym się głosie bez trudu usłyszeć mógł błaganie.
    [Po stoczeniu wojny z internetami i bardzo nie równej walce z odmawiającym współpracy laptopem – jest! Wybacz jakość, ale pisane ukradkiem w pracy, kiedy udawałam, że niby coś tam robię. :D]

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie martw się mi też często szablony ignorują to i owo… Zwłaszcza te na NYC, więc się już pogodziłam z tym, że tam moje karty wyglądają jak wyglądają :D
    No właśnie chyba, bo Miriam wbrew pozorom wcale łowczynią nie jest. Potrafi to i owo, ale nigdy nie chciała iść w ślady rodziców. Dlatego też wszelkie istoty w jej towarzystwie mogą czuć się swobodnie. Pewnie nieco gorzej z nią, bo jako właściwie zwykły człowiek może być łatwym łupem :D Choć nie da się tak łatwo schwytać, o nie.
    W sumie mam pomysł. Charles mógłby być tym, który widział kilka lat temu (2-3) dziwną sytuację… Doświadczony łowca był już bliski schwytania Charlesa, jednak w pewnym momencie coś go rozproszyło. A tą osobą była Miariam, która sama wycelowała z broni w łowcę, który okazał się być jej ojcem. Charles by zbiegł, ale widziałby całą rozgrywającą się tam scenę, którą dokładniej bym opisała w wątku jeśli się zgodzisz. Ona by go kompletnie nie kojarzyła, a on jak przez mgłę i początkowo nawet mógłby jej nie rozpoznać. Hm, co Ty na to?


    Miriam Warnock

    OdpowiedzUsuń