sobota, 2 marca 2019

There will be blood in the water

SETH  BLACKMORE
150 LETNI WILKOŁAK || OD NIEDAWNA W WALTERVILLE || SAMOTNIK || PODĄŻAJĄCY BEZ PARTNERKI || SIERŚĆ CZARNA JAK SMOŁA || BRĄZOWE OCZY - ZŁOTE ŚLEPIA || DROGA BEZ POWROTU || WYGNANY || WIĘCEJ || RELACJE
Ciemny kształt gna przez gęstwinę. Sprawnie stawia każdy krok, a jego silne łapy bezszelestnie odbijają się od podłoża. Mknie przed siebie, a wiatr targa jego czarną niczym smoła kryzę. Nie wie dokąd zmierza, nie wie czego tak naprawdę chce, ale czuje się wolny. Z każdym kolejnym susem co raz bardziej napawa się wolnością. Nie mógł wskazać innej bardziej szczęśliwej chwili niż ta. Czuł bliskość natury, jego zmysły chłonęły otaczający go świat. To wywoływało w nim czystą euforię. Coś jednak niespodziewanie zaburzyło tą równowagę. Zatrzymał się gwałtownie, ryjąc ściółkę pazurami. Jego nozdrza zachłannie wciągały powietrze analizując każdą woń, którą poczuły. Czarny basior zadarł pysk do góry, a po lesie poniosło się długie wycie. Nie czekał długo na odpowiedź. Las po chwili zalał się echem kilku różnych głosów. Mimo, iż wilki były w różnych zakątkach lasu, każdy biegł w tą samą stronę, zaniepokojony zapachem, którego dawno nie czuli na swoich ziemiach. Wampiry pachniały inaczej, miały swoją specyficzną woń której nie dało się do niczego innego porównać. Nie był to odpychający odór, ale także nie był to słodki zapach. Po kilku minutach wataha biegła już razem, niczym jeden organizm idealnie zgrany.
Gdy dobiegli na miejsce, czarny wilk nie dostrzegł tego czego się spodziewał. Jego złotym ślepiom nie ukazała się istota żądna krwi, która chciała by się na nich rzucić. Przed nimi stała dziewczynka, o ogromnych błękitnych oczach. W jej rozbieganym spojrzeniu malował się jedynie strach i zagubienie. Nie próbowała atakować ani uciekać. Była skamieniała z przerażenia. Być może pierwszy raz w swoim życiu wdziała wilkołaka, być może dopiero teraz zdała sobie sprawę, że takie istoty istnieją naprawdę. Ich przywódca jednak podjął decyzję, dbał o bezpieczeństwo swoich, więc nie mógł tolerować takiego intruza. Jednak czarny wilk widział jedynie dziecko, które zostało niezwykle skrzywdzone, w swoim krótkim życiu, niewinne... Wilk zwrócił się przeciwko swej watasze, niezgadzająca się z decyzją, która zapadła. Jego nieposłuszeństwo nie mogło jednak być tolerowane. Młoda wampirzyca zniknęła wykorzystując okazję, a wilk musiał odejść i zostawić za sobą wszystko co znał i kochał.

Witam się z drugą postaciom, tym razem z panem. Mam nadzieję, że jakoś to wyszło i nie koli w oczy. Zapraszam wszystkich chętnych na wątki. Bardzo chętnie także oddam w miłe rączki kobitki z powiązań :D 
Fc: Jason Momoa; wilczek wzięty ze Zmierzchu (Sam Uley).
Tytuł: Ruelle - Live Like Legends <3 

18 komentarzy:

  1. [Jesteśmy z Sophie na tak we wszystkim, nawet w chrupaniu ;> Wymyślmy im coś fajnego, prooooszę!<3]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jeju, lubię trudne relacje xd

    Co powiesz na razie na to, żeby to była przyjaźń, może być z dodatkami, może być bez, bo czekam też na jedną pokręconą relację :D

    Ale ogólnie, wydaje mi się, że te dwa osobniki tak skrajnie się od siebie różniące mogą się całkiem dobrze dogadać, więc my z Sophie na prawdę chcemy pana Wilczka w swoim bliskim otoczeniu :D]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jeśli chodzi wilkołaki, to Sophie ma do nich raczej neutralny stosunek, ale jak się zdenerwuje, to rzuca zaklęcia XD W sumie, pomysł z lasem jest dobry, zawsze mogłaby tam szukać jakiś potrzebnych ziół :D]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jasne, rozumiem, ja też mam kilka zaległości, więc na spokojnie :D]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od kilku lat czuła, że coś się święci. Jej spokojne życie, które prowadziła w Paryżu było aż za nadto spokojne. Wiedziała, że kiedyś - prędzej czy później coś się stanie, a ona nie będzie miała prawa wyboru.
    Wartelville wezwało ją do siebie szybciej, niż myślała. Paryż zostawiła za sobą kilka miesięcy temu na rzecz małego miasta w Stanach Zjednoczonych. Stąd własnie pochodziła jej rodzina. Tutaj tak naprawdę wszystko się zaczęło.
    Walterville jednak w jakiś sposób przerażało Sophie Blackwood. Może dlatego, że kryło w sobie pełno mroku i było kolebką dla nadprzyrodzonych istot. Może dlatego, że prócz niej była tutaj również Annabelle - siostra bliźniaczka, z którą nie miała kontaktu przez siedem lat. Obie walczyły o to samo, jednak przeciw sobie. Ironia losu, dwie osoby, które przez piętnaście lat były sobie najbliższe, teraz traktują się jak najgorsi wrogowie.
    Las był jednym z miejsc, gdzie Sophie ostatnimi czasy przebywała dosyć często. Czuła się tutaj nie tylko dobrze, ale również i bezpiecznie, nie wiedzieć czemu. Dzisiejszego dnia jednak przyszła tutaj na poszukiwania szałwii. Roślina ta była jej potrzebna do zaklęcia chroniącego, ale jak na złość jej domowe zapasy się skończyły. Nie spodziewała się nikogo tutaj spotkać. Miejscowi stronili od tego miejsca, a wilkołaków ostatnio jakoś było mało w Walterville.
    Jakim więc wielkim zdziwieniem było dl Sophie, kiedy to wyczuła w swym pobliżu obecność wilka. Nie dając jednak po sobie poznać tego, że wie o jego obecności, zerwała kilka sztuk piołunu, wsadzając je do ciemnego worka.
    一 Ostatnio kręciło się tu kilku łowców, uważała bym na Twoim miejscu, Wilczku. Są nieprzyjemni i zbyt pewni siebie 一 mówiąc to wyprostowała się, spoglądając w jego stronę. Delikatny uśmiech zagościł na jej twarzy, a sama Sophie postąpiła kilka korków w przód, zatrzymując się za chwilę. Cóż, chyba go zaskoczyła. Przecież każdy inny na jego widok uciekłby gdzie pieprz rośnie. Ale nie ona. Sophie nie czuła lęku przed tym wielki, czarnym wilkołakiem.
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jakoś tak lubię ten minimalizm w karcie :D

    Wszyscy chcą ją albo spalić na stosie, albo zjeść... Ciężkie ma to życie dziewczyna. A tak całkiem serio to wplątałabym ich razem w jakieś kłopoty. Tu się niby nie lubią, ale muszą działać razem, żeby cało z tego wyjść? Tylko nie wiem jeszcze z czego... XD]

    Annabelle

    OdpowiedzUsuń
  7. W swoim życiu nie spotkała jakoś wybitnie wielu wilkołaków. Częstszym zjawiskiem, szczególnie w Paryżu, były wampiry oraz czarownicy. Wilkołaków było znacznie mniej, a jeśli już byli, to trzymali się raczej w swoich stadach, stroniąc od innych ludzi i ras. Niemniej jednak bliski przyjaciel jej matki był wilkołakiem, a Sophie go wręcz uwielbiała. Wiedziała jednak, że nie wszyscy byli tak ciepłymi osobami jak Matteo. Ten, którego Sophie miała właśnie przed sobą wydawał się w zupełności samowystarczalną jednostką, a takich rzadko się spotyka.
    Blackwood założyła worek na ramię, przyglądając się z uwagą temu, jak wilkołak najpierw nasłuchuje, a potem przybiera swą ludzką postać. I prawdę mówiąc, w tej ludzkiej postaci zaskoczył ją bardziej, niż w swym zwierzęcym wcieleniu. Patrząc na niego czuła się niczym krasnoludek ze swoim metr sześćdziesiąt cztery ledwo co. Był wysoki i barczysty, a jego mina nie była aż tak wesoła jak ta, która Sophie. Dziewczyna jednak w żadnym stopniu się nie zraziła, ba, jeszcze chętniej podeszła w stronę mężczyzny, stając kilka metrów przed nim. Gdy zapytał o miasto, odwróciła głowę za siebie, spoglądając w głąb lasu. Gdzieś za tą ścianą drzew skrywało się Walterville.
    一 Umiem o siebie zadbać. Las nie jest mi straszny, poza tym mało ludzi i innych się tu zapuszcza. Jeśli chodzi o miasto, to trafiłeś do Walterville, witam w ulubionej miejscowości istot nadnaturalnych. I tak, jest motel, trochę staroświecki, ale jest. Mogę Cię zaprowadzić, jeśli chcesz- powiedziała, posyłając mu uśmiech.
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  8. Sophie Blackwood miała taką naturę, że wielu jej podobnych mówiło, że nie mogła by praktykować innej magii, niż biała. Widząc ją od razu wyczuwało się pewnego rodzaju spokój, wszystkie negatywne emocje jakby nagle ulatywały gdzieś daleko. Jej uśmiech sprawiał, że nawet i najgorszy dzień w końcu doznawał jakiegoś lekkiego światła i miało się wrażenie, że wcale tak źle przecież nie było.
    Nie była jednak głupia i lekkomyślna. Zawsze trzy raz coś dokładnie przemyślała, nim podjęła odpowiednią decyzję. Kroczyła za to swoją ścieżką, czasami robiąc wszystkim na przekór. I choć mogłoby się wydawać, że jest wyjątkową ostoją spokoju, czasami zdarzało się, że traciła cierpliwość do wszystkiego. Wówczas kontrolę jakby przejmował ktoś inny, a ona zupełnie nie przypominała siebie.
    Bez słowa ruszyła w stronę wyjścia z lasu, prowadząc mężczyznę za sobą. Trochę znała prawa wilkołaków, wiedziała więc co się wiąże z przybyciem do miasta nowego osobnika, który w szczególności podróżuje sam. Tutejszą watahę znała, zaraz po przyjeździe do Walterville wybrała się do jej przywódcy, ponieważ wolała mieć jakiś sprzymierzeńców po swojej stronie, tak na wszelki wypadek.
    -Owszem, jest. Na końcu Walterville, jednak podejrzewam, że za niedługo wszyscy zbiorą się w barze u Mike'a, wiesz, taki ich zwyczaj- mówiąc to odwróciła głowę w tył, by móc spojrzeć na swojego towarzysza. Niezwykle ciekawiło ją to, jakim cudem się tu znalazł i był do tego sam.
    -Mogę się tam z Tobą wybrać, tak na wszelki wypadek-dodała, odgarniając na bok łodygi dużego krzaku.
    -Zawsze lepiej iść we dwójkę, niż w pojedynkę-dodała po chwili.
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  9. -W grupie raźniej, owszem, ale młodzi są nieokrzesani. Z resztą, sam zobaczysz. Burza hormonów, te sprawy. Ale to chyba u was normalna rzecz w tak młodym wieku, prawda? - zapytała, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Skręciła nieco w prawo, obierając drogę prosto do motelu. Do przejścia mieli spory kawałek zanim dotarli na miejsce.
    -Sophie. Miło mi Cię poznać, Seth. W sumie, pasujące imię do Twojej osoby-powiedziała z uśmiechem, wsuwając ręce w kieszenie spodni.
    -Tutaj ? Wydaje mi się, że jest trochę osób z takim samym nastawieniem jak moje. W sumie nie wiem, jestem tu dopiero kilka miesięcy, więc również można mnie uznać za nietutejszą- dodała, wzruszając przy tym ramionami.
    -Skąd jesteś, jeśli mogę wiedzieć?-zapytała zaciekawiona.
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ło boziu, wybacz, że tak krótko, ale już chyba senność mnie łapie :(]

      Usuń
  10. [Kłaniam się nisko informując, że przygarnę Twoją wampirzycę, jeśli to nie problem :) Chętnie posłucham rad odnośnie wampirzycy :)

    Kontakt: scionofmoonlight@gmail.com]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cześć ;) Ano trzeba troszke wyrównać "proporcje".
    Dzięki za przywitanie. Niestety to prawda, ale życie toczy sie dalej - może nie do końca tak myślała, ale żadnego wyboru jej nie dano.

    Dzięki i nawzajem. Może skrobniemy coś? Jakies relacje albo coś na spontana. ;)]

    Isabel

    OdpowiedzUsuń
  12. [heh no raczej nie przewiduje defilady z orkiestrą dętą na początku znajomości a uprzedzenia są zawsze xD

    Spokojnie. Nie pali się ;)]

    Isa

    OdpowiedzUsuń
  13. [chyba sie w tym połapiesz, bo ja czasem nie łapie a nie chce też dawać za dużo naraz bo i tak w trakcie zmieniam to co wymyslam ^_^ Taki stary nawyk. No ale do sedna, wpadło mi do głowy by ich wplątać, przypadkiem obu, gdyżby sie znaleźli w jednym miejscu w różnej przestrzeni czasowej, w jakiś trening łowców.
    Nie wiem dokładnie jak przebiega tutaj na blogu takowy trening, ale dałabym tu jakiegoś młodego adepta zakonu, który by miał za zadanie właśnie dostarczeniekilku nadprzyrodzonych i by ich złapał np w barze czy gdzieś tam i użył jakieś mieszanki odurzającej tak by stracili przytomność a po przebudzeniu zrozumieli by - każde w innym pomieszczeniu, że nie są tam gdzieżby chcieli. Przez jakieś pare dni trzymano by ich osobno, by następnie jedno z nich wrzucić do klatki/pomieszczenia etc razem i zobaczyć co też nasza dwójka zrobi - przewiduje masę krwi, pewnie dużo uprzedzeń jak i niechęć... albo coś w tym guście]

    Isa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Walterville w jej mniemaniu było zabitą dechami dziurą i była wręcz pewna, że z własnej woli nigdy w życiu nie postawiłaby tu nogi. Naprawdę ogromnie dziwiła się tym wszystkim ludziom, a także nocnym kreaturom, że spośród tego wszystkiego co oferował im świat, na miejsce swojego osiedlenia wybierali akurat tą mieścinę, która do zaoferowania miała naprawdę niewiele. A w sumie to tyle co nic. Rodzinne sprawy wymagały jednak swego rodzaju poświęcenia i dlatego właśnie, kręcąc nosem i wcale nie kryjąc swojego niezadowolenia, opuściła urokliwy Nowy Jork, by po kilkunastu godzinach spędzonych w aucie znaleźć się akurat - tu. Jęk niezadowolenia wydobył się z jej ust, gdy wysiadając ze starego mustanga wdepnęła w kałużę… Zapowiada się naprawdę nieźle. - prychnęła trzaskając drzwiami i niby to od niechcenia rzuciła okiem na spowity ciemnością budynek znajdujący się na obrzeżach miasteczka. Rodzinna, kilku hektarowa posiadłość okalana mrocznym lasem należała do jej rodziny od wiek wieków. Czarownicy z rodu Blackwood osiedlili się tu zanim jeszcze ktokolwiek wpadł na pomysł by wybudować tu wioskę, a w późniejszym czasie miasto. Chcąc nie chcąc była na swój sposób związana z tą ziemią, równie mocno co z Nowym Orleanem… Ale on był dla niej już zamknięty. Duchy tamtejszych przodków odwróciły się od niej w momencie, w którym wybrała drogę, którą od wieków podążał ród jej ojca. Drogę prowadzącą wprost w ramiona czarnej magii. Wprost do tego miejsca. Czuła jego energię, chłonęła ją całą sobą jak gąbka i w pewnej chwili uśmiechnęła się lekko pod nosem, dochodząc do wniosku, że może jednak to miejsce nie jest tak do końca… bezużyteczne, jak początkowo jej się wydawało. Szelest i dźwięk łamanych gałęzi wyrwały ją z pewnego rodzaju letargu myśli; odwróciła się gwałtownie i marszcząc brwi przebiegła bystrym spojrzeniem po otaczających ją gęstwinach. Przestąpiła kilka kroków, przyświecając sobie drogę telefonem i zaśmiała się cicho pod nosem, dochodząc do wniosku, że prawdopodobnie popada w paranoję, a dźwięk ten wywołało jakieś zwierzę. Prawdopodobnie niczemu winna wiewiórka… Mimowolnie zadrżała zaskoczona, kiedy kolejna gałąź chrupnęła nieopodal. To zdecydowanie nie była wiewiórka, to było coś ciężkiego i prawdopodobnie niebezpiecznego. Czego się spodziewałaś głupia? Tu wręcz roi się od wampirów i… zatrzymała się w pół kroku, gdy jej spojrzenie skrzyżowało się z utkwionymi w jej sylwetce wilczymi ślepiami. Wilkołaki. Wampiry – nimi, z małymi wyjątkami, zdawała się gardzić. Nic nie śmieszyło jej tak bardzo jak ich przerośnięte ego „Uhh, ahhh… jestem taki nieśmiertelny! Łaaa”, a wystarczyło jedno proste zaklęcie i całkowicie zmieniali śpiewkę. Łowcy – wiadomo. Gdyby to od niej zależało wyrżnęłaby ich wszystkich w pień. Zmiennokształtni? Oni byli chyba poza jakąkolwiek kategorią. Ale wilki. One zdecydowanie miały w sobie to coś, pewną intrygującą nutkę, były dla niej po prostu – ciekawe. Co oczywiście nie zmieniało faktu, że wręcz uwielbiała ich drażnić. Tym razem nie mogło być inaczej, przechyliła głowę w bok uważnie mu się przyglądając i zacmokała cicho, zupełnie tak, jak właściciel przywołujący do siebie swojego pupila.
    - Dobry piesek… Zgubiłeś się?

    Anka

    OdpowiedzUsuń
  15. [a po tym jak to napisałam, to mogłabym wplątać sie w wątek z Elizą. Tak naprzemian. ;) Ciekawa jestem jakby to wyszło - jak myślisz?]

    Była już tu tydzień. Obiecywała sobie dłuższy urlop, mimo że kochała swoją pracę. Dziwnie zastępowała jej wszystko co minęło, co w rezultacie zostało zepchnięte w głąb świadomości.
    Jakby sie dało to by wcale z muzeum nie wychodziła. Jednak trzeba było zachować pozory. Raz na pół roku zmieniała miasto, jednak zawsze wracała do punktu wyjścia. Walter. obiło jej sie o uszy, gdy akurat była w innym mieście - ot rzut beretem od niego. A gdy wracała zajrzała tam z czystej ciekawości. Nawet jej się spodobało. Uznała to za dobre miejsce na odpoczynek.
    Nie żeby była jakoś wybitnie zmęczona. Sami rozumiecie - cisza i spokój. Relaks dla zabłąkanej w mroku duszyczki. Nie licząc tutejszych barów - te potrafiły być głośne. Do jednego z takich lokali przybyła po północy po szybkiej przekąsce nie spodziewając żadnech kłopotów.
    Myliłą się - tej nocy miało być inaczej. O czym sie miała przekonać. Miała dziwne wrażenie byciem obserwowaną. Potrząsnęła głową odruchowo udając, że poprawia wypadający kosmyk włosów z węzła upięcia, jednak kątem oka spoglądała na gości w poszukiwaniu. Jak gdyby nigdy nic dopiła swego drinka do końca, zabrała kurtkę i ruszyła do wyjścia.
    W drzwiach poczuła ukłucie szpikulca w bok, zanim zareagowała, by usunąć się w bok. Zawartość szybko zaczęła działąć, bo zrobiła ledwie pare kroków nim urwał jej się film.
    Ocknęła sie dopiero po kilku godzinach. Zdezorientowana i podwieszona do góry nogami próbowała sie uwolnić, jednak więzy były mocne. Dziwne, ale mimo siły nie była w stanie ich z siebie zdjąć.
    - spokojnie dziecinko.
    Zadarła głowę w stronę głosu i syknęła. Usłyszała chichot.
    - czego chcesz? - wyrwało jej się jak w końcu osobnik pojawił sie w zasięgu wzroku.
    - zobaczymy. Ale wpierw sie zabawimy, by utwierdrzić sie w przekonaniu - wyciagnął nóż z pochewki przy udzie i przyłożył do jej nadgarstków. Zapiekło, gdy naciął skórę, po której strumyczkiem płynęła krew. Szarpnęła sie odruchowo, byle z dala od ostrza.
    Nie!!!!! - krzyknęła w duchu.
    - nie ruszaj się pijawko. - wbiła w niego gniewny wzrok, ale ten sie odwrócił do kogoś innego - przynieść miskę - zakomenderwował. - podstaw pod nią i spuść z niej krew. Zobaczymy jak długo wytrzyma a jak wzejdzie słońce... - zachichotał.
    Splunęła pod jego buty.
    - żebyś sie nie zdziwił. - wysyczała. Bolało, gdy rozszerzali rany jakimiś rurkami. Potem ją zostawili. Przymknęła oczy. Próbowała tamować krwotok, ale prawda była taka, że mało sie pożywiała przez ostatnie pare nocy i troche wyszła z "formy". Nadal usilnie próbowała sie oswobodzić, tyle że w efekcie marnowała resztki energii na uwolnienie.
    Zbliżał sie świt. Nie miała swego wisiorka, bo jak głupia nie zabrała go ze sobą. Mimo, że tolerowała słońce w ograniczonym czasie, to i tak w końcu by się spaliła na węgielek.
    Przestała sie szamotać, gdy w końcu dopadły ja zawroty głowy aż w końcu zemdlała po raz drugi.

    Isa

    OdpowiedzUsuń
  16. (Cześć, dziękuję serdecznie za powitanie! Przychodzę pod kartę Setha, bo zdecydowanie chce uniknąć powtarzania ras w wątkach i prędzej skłaniałabym się na stworzenie czegoś u niego. Problem w tym, że na chwilę obecną niestety nie przychodzi mi do głowy nic co miałoby ręce i nogi i nadawało się na dłuższą historię. Więc wpadłabym ewentualnie, gdyby jednak w mojej głowie pojawił się jakiś konkretny zarys, którym mogłabym się podzielić.)

    Luca

    OdpowiedzUsuń