I want to satisfy the undisclosed desires in your heart ♫
Urodzona jako Rosalia Nicolette Blanchard - Bordeaux, Francja - 20.05.1918r - Sabbat de nouvelle lune - zdrajca i morderca - 76 lat uśpiona pod działaniem klątwy - Nowy York - obudzona siedem lat temu - projektantka mody - silny francuski akcent - air - Waltervile; w poszukiwaniu spokoju - 25 lat - dziś oficjalnie jako Nicole Blanchard
Zły los zatacza coraz szersze kręgi,
zatrute szpony tygodnia,
zbliża się kolejna noc pełna tajemnic,
a wraz z nią bestialska zbrodnia,
To Makbet czai się w korytarzach,
przykrywa go wszechobecny mrok,
złe myśli wybrały rolę kata,
pomogły wykonać ostateczny krok
Śpiew ptaków przestał być ukochaną melodią kojącą każdy ból. Stał się jedynie szmerem w tle, zagłuszonym przez dużo wyraźniejszy hałas pędzących taksówek. Taniec liści na wietrze nie jest już widokiem, który tak przyciąga wzrok i uspokaja serce. Delikatne pocałunki słońca na twarzy z uporem są odpychane przez okulary, jak niechciany kochanek. Świat zaczął pędzić, a ona próbowała go dogonić. Straciła wrażliwość, a wciąż wściekli na nią przodkowie przestali w końcu mówić cokolwiek. Biała magia już nie słucha jej tak jak kiedyś, a mrok z coraz większą łatwością wchodzi jej w krew. Głód mocy pozostaje nienasycony, choć dawno powinna nauczyć się na własnych błędach, jak wielką cenę można przypłacić za chciwość. Walczy, by nie zatracić się do końca, by ten jeden błąd nie zdefiniował reszty jej życia. Dostała drugą szansę, choć tak łatwo i ją zaprzepaścić.
Jeśli kiedyś zapomnę o tych przeżytych nocach
O gitarach i o krzykach
Przypomnij mi kim jestem i dlaczego żyję
Jeśli kiedyś zapomnę jak to jest brać nogi za pas
Jeśli pewnego dnia ucieknę,
Przypomnij mi kim jestem i co sobie obiecałam
________________________________________________________________________
________________________________________________________________________
[ Witam cieplutko drugą postać która wyszła spod twojej ręki. I tym razem jest ona bardzo ciekawa wręcz intrygująca. Chciało by się jeszcze i jeszcze poczytać kartę by dowiedzieć się całej historii o Nicole :)
OdpowiedzUsuńGify i Jenna na nich cudowne, pięknie zwieńczają całość - taka wisienka na torcie.
Życzę Ci przyjemnego wątkowania Nicole :) ]
Seth i Elizabeth
[Cały dzień się głowiłam skąd ja znam tą twarz... i dopiero do mnie dotarło, że przecież mogę ją wygooglować XD
OdpowiedzUsuńJak tylko mój mózg przestanie łapać takie lagi to postaram się i tu coś wykombinować, bo chyba mogłyby się dogadać. :D]
Anka - skakanka
[no to cześć. Powodzenia z drugą postacią.
OdpowiedzUsuńSamych fajnych wątków, powiązań i duuużo weny ;)]
Isa.
♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńGniew, który kierował umysłem oraz ciałem Logana, był w stanie wymknąć się spod kontroli. Cotygodniowe spotkanie ze starszym rodzeństwem, zostało przerwane przez gwałtowną wizytę jednego z krwiopijców. Zawarty pakt miał gwarantować Loganowi nie tylko bezpieczeństwo, czy drobne rozrachunki, ale przede wszystkim gwarantował nieco wyższą pozycję wśród nadnaturalnych istot zgromadzonych w mieście. Logan stanowczo stawiał granice wraz z szeregiem wymagań. Do zawartej umowy oraz jej uczestników podchodził z niemałym dystansem, zbyt dobrze znając wampiry, co pozwalało mu być świadomym, iż owe szumowiny nie zawsze były do końca lojalne, jednak wraz z wiadomością, która dotarła do Logana, okazało się, iż jedna z ważniejszych zasad paktu została złamana. Przepełniony wściekłością Ward w towarzystwie nieznanego mu jak dotąd wampira, udał się do starego zamczyska. Nie lubił tamtego miejsca. Panujący w nim chłód był na tyle przytłaczający, by ciężko było skupić się na czymkolwiek poza chęcią jak najszybszego opuszczenia bram. W rozmowie z krwiopijcami stawiał raczej na pełen spokój, aby uniknąć sytuacji, w której jedna ze stron straci nad sobą kontrolę. Tym razem było zupełnie inaczej. Dość ostra wymiana zdań niemalże doprowadziła do zerwania umowy, a przewyższająca liczba wampirów, mogła zadziałać na niekorzyść czarownika, który wcale nie musiał tutaj być. Niestety osoba, która przyczyniła się do powstałego konfliktu w dość intensywny sposób nie dawała Loganowi o sobie zapomnieć, tkwiąc w jego umyśle od niepamiętnych czasów.
OdpowiedzUsuńSłysząc głos Rosie, przyśpieszył nieco kroku podczas wspinaczki po kamiennych nieco stromych schodach. Znał jej charakter, by wiedzieć, że jej niewola nie wzięła się bez powodu, a prawdopodobnym jej winowajcą była ona sama. Choć wielokrotnie powtarzał sobie, że przestanie w jakikolwiek sposób interweniować, aby brunetka wreszcie mogła odczuć konsekwencje swojej głupoty, to zawsze wychodziło zupełnie odwrotnie.
— Ty pieprzona gnido! — warknął w stronę Rosjanina, by następnie jednym z prostszych zaklęć w mało delikatny sposób odsunąć go od stale słabnącego ciała Rosie. — Ostrzegałem was wielokrotnie, po raz kolejny tego nie zrobię. Miejcie się na baczności. — dodał chłodno, po czym nachylił się nad nieprzytomną brunetką.
— Kiedy tylko do cholery zmądrzejesz? — szepnął, a następnie zagarnął ją w swoje ramiona. Domyślał się, iż całe zdenerwowanie będzie towarzyszyć mu jeszcze przez naprawdę długi czas.
Wrócił z nią do swojego mieszkania, stale przeklinając w myślach nie tylko ciągle wygłodniałych wampirów, ale brak rozumu wiedźmy. Ryzykował zdecydowanie zbyt wiele.
Ułożywszy jej wiotkie cało pośród pościeli przesiąkniętej własnym zapachem, starannie opatrzył powstałe ugryzienia, martwiąc się nieco zbyt dużą utratą krwi. Gdy wreszcie biały opatrunek zakrył ostatnią z ran, podniósł się z łóżka, okrywając jej ramiona miękkim materiałem pościeli, następnie postawił przy łóżku szklankę wody. Teraz pozostało mu tylko czekać, aż Rosie się wreszcie obudzi. Zdawał sobie sprawę, iż może minąć wiele czasu, nim organizm kobiety odzyska odebrane mu siły. Sam kilkakrotnie znajdował się w podobnym stanie, który mógł trwać nawet do dwóch dni, w tym przypadku miał jednak nadzieje, że wystarczy zaledwie kilka godzin. Wyszedł na zewnątrz, chcąc nieco ochłonąć, aż w końcu zasiadł na starej ławeczce pośród obszernego balkonu, dzierżąc w dłoni starą księgę, zagłębiając się w jej treść.
Logan
[Cześć! Z przyczyn zgoła oczywistych na powitanie odpowiem akurat pod Nicole, ponieważ akurat tutaj nad czymś już pracujemy, co prawda odezwę się pewnie do końca weekendu, tudzież w okolicach początku nowego tygodnia z rozpisanymi propozycjami, jak można, by powiązanie N. oraz L. wykorzystać na fabule. Tak się składa, że ja dla odmiany w pierwszej kolejności odpowiadam na odpisy i zaplanowałam sobie posłać wszystko najpóźniej w niedzielę w nocy, zatem czas mnie tutaj nie rozpieszcza, więc w przypadku jakichkolwiek ustaleń czy dobru nowych nieco zwlekam, by móc odpisywać już w pełni regularnie.]
OdpowiedzUsuńLysander Vance
Choć wypierał to niemal z całych sił, martwił się o nadal nieprzytomną wiedźmę, która nadal nie dawała najmniejszych oznak życia. Nie był w stanie skupić się na treści czytanej przez siebie księgi, dlatego też odłożył ją na miejsce i zasiadłszy w obszernym fotelu, przyglądał się pogrążonej we śnie Rosie. Na jej twarzyczce zdążyły pojawić się delikatne rumieńce, co nieco uspokoiło Warda, gdyż świadczyło o tym, że organizm brunetki nabiera sił. W końcu znudzony wrócił do niedokończonej lektury, mogąc wreszcie skupić się na treści. Za pewne, gdyby wiedźma nie odezwała się nawet jednym słowem, nie byłby w stanie zorientować się, iż Rosie już dawno wstała, dodatkowo zdążyła nawet skorzystać z jego łazienki. Poderwał głowę znad księgi, uważnie lustrując wzrokiem twarz brunetki. Jedyne, co w tej chwili był w stanie poczuć to złość, którą jednak trzymał w ryzach w momencie, gdy w milczeniu zmieniał jej opatrunek.
OdpowiedzUsuń— Tak się składa, że znam świetny sposób na to, by uniknąć plam na ubraniu. — odpowiedział nieco bardziej odwracając się w jej stronę. — Użycie choć raz rozumu, Rosie. — dodał chłodno, choć sądził i tak niewiele się to zda, a wiedźma nigdy nie nauczy się rozsądku i zawsze pozostanie porywcza oraz lekkomyślna, co czyniło ją ogromnym magnesem na najmniejsze kłopoty.
— Minęło tyle lat, a ty nadal pozostajesz zaskakująco głupia. — stwierdził podnosząc się ze swojego miejsca. Przeszedł się nerwowo po pokoju. Naprawdę niewiele brakowało, by pakt, o który starał się przez naprawdę długi czas, został zerwany przez kompletny brak rozsądku Rosie. — Mogli cię zabić! Z resztą… nawet nie wiem po jaką cholerę ci to mówię, przecież to nic nie da… nigdy nie zmądrzejesz, nigdy.
Nie chcąc dłużej denerwować się z byle powodu, przeszedł na obszerny balkon i oparłszy się wygodnie o barierkę, wziął głęboki wdech. Nie posiadał pięknych widoków, nie jadał śniadań na balkonie w akompaniamencie ptaków. Wiódł życie, które stale wymagało walki. Już dawno wyzbył się strachu o własne życie. Ilość osób, które pragnęły go zabić już dawno przekroczyła ponad setkę i stale rosła, jednak zasada co celu po trupach, przyniosła Loganowi znacznie więcej korzyści niż strat. Liczył się z ewentualnością, iż to on kiedyś może znaleźć się po stronie, która nie będzie miała możliwości ratunku, jednak rozsądek był dla niego pierwszorzędną rzeczą do najmniejszych działań.
— Postaraj się chociaż przez kilka dni nie nadepnąć na odcisk. — mruknął, odwracając głowę przez ramię w stronę wiedźmy. — Wtedy może mnie nie być w pobliżu….
Logan